Alex:
Roztrzepana pesymistka,
pewnego wieczoru, ni z tego ni z owego postanowiła założyć bloga. Posiada wiele pasji, lecz twiedzi, że w żadnej
nie jest szczególnie utalentowana.
Typowa artystyczna dusza o skomplikowanej naturze i czasem wręcz uciążliwym charakterze ; ))
Marzy o zamieszkaniu w Lodynie lub NY. ;D.



Ronnie:
Zwariowana realistka,
nienawidząca matmy i wszystkiego co z nią związane :D.
Interesuje się m.in. śpiewem i tańcem.
Dała się namówić Alex do współtworzenia bloga.
Wg niej jest znakomitym fotografem ; ))


12/08/2011

Pielęgnacja włosów ; ))

@Alex




Jak zwykle, moja kiepska organizacja powoduje, iż nie wiem jak mam ten post zacząć ; )) (moja niekompetencja wynika prawdopodobnie z tego, że nie posiadam doświadczenia w blogowaniu).

Może opowiem wam kilka "ciekawych" rzeczy o moich włosach, abyście same mogły określić czy ich tych jest zbliżony do Waszego czy niekoniecznie : D.

Moje włosy są z natury proste, ale dość suche.
Dlatego niestety często w wilgotną pogodę włosy mi się puszą i ich końcówki wykręcają się na wszystkie strony świata. Czasem przypominam wtedy mokrego Goldena Retrivera, czy jak kto woli - kij od szczoty :D.

Szczerze mówiąc, wspominając "dawne" czasy, nigdy jakoś nie byłam opiekuńcza co do moich włosów (lekko powiedziane..). Zawsze miałam dość krótko ścinane włosy,( pamiętam jak w wieku 5 lat mama musiała latać za mną z nożyczkami, a reszta rodziny musiała mnie trzymać, żebym nie kopała haha). Jakoś zawsze myślałam, że "są brzydkie, i ich nie odratuję w długą grzywę". Na porządku dziennym było korzystanie z lokówki (kiedy jeszcze nie do końca wiedziałam jak się z nią obchodzić ; )) na mokrych włosach, spanie z mokrymi włosami. Nie miałam nawet ochoty stosować odżywek.

W tej chwili, na szczęście zmieniło się to o 180 stopni.
Póki co, zapuszczam moje kłaczki.. Nie są one szczególnie długie, wręcz powiedziałabym, że krótkie, ale są chyba najdłuższe jakie miałam do tej pory. (Wcześniej zazwyczaj ścinałam się na klasycznego boba).
Powinnam się wybrać do fryzjera, bo nie widział mnie on od kwietnia :D. Ale przyznam, że trochę się boję, bo zazwyczaj źle interperują oni moją prośbę "tylko końcóweczki". Włosy myję tak co ok 3 dni. Kiedyś myłam co drugi dzień, ale wierzcie mi - jeżeli chcecie mieć zadbane włosy, to najlepsze maski Wam nie pomogą, jeśli codziennie będziecie je wysuszać wodą i szamponami, a także torturować ręcznikiem ; )).
Ja mam włosy bardzo wolno przetłuszczające się, tak naprawdę to 3 dnia włosy myję z czystego "przeczucia" i jakiegoś takjiego przekonania, bo moje włosy nadal wyglądają OK ; )


By the way,
Wróćmy do tematu - pielęgnacji moich włosów ; ).


Po 1.
MASKI DO WŁOSÓW


Aktualnie cały czas używam masek z firmy BIOVAX. Jestem nimi zachwycona w stu procentach!
(a tak przy okazji, polecam też ich dwufazowe odżywki bez spłukiwania ;D)
Za każdym razem kupuję inną, aby włosy się nie przyzwyczaiły do jednej.
Nie pamiętam ich ceny, ale kosztuję one mniej niż 20 zł (za sztukę ; )).

Stosuję je kiedy mam czas, kiedyś robiłam to praktycznie przed każdym myciem. Teraz niestety nie mam już tyle czasu, ale staram się to robić przynajmniej raz w tygodniu.
A o to co robię: Myję włosy, nakładam maskę, na to specjalny czepek foliowy i gruby ręcznik
(ciepło "aktywuje" te wszystkie cudowne składniki).
Na opakowaniu pisze, żeby trzymać 20 minut, ale ja trzymam to spokojnie godzinę.
Nie powoduje żadnych reakcji alergicznych (a mam do tego skłonności), nieraz nawet zostawiałam je na całą noc ; )).

Ogromnym plusem tych masek jest to, że nie zawierają parabenów i SLS-ów.
(Jeżeli chcielibyście dokładnego wyjaśnienia o co tutaj chodzi, to proszę napisać w komentarzach ; ))
a do tego tak pięknie pachną... ;D

Czasem robię też maseczki domowe jeśli mam czas, które również są bardzo skuteczne ; ))






ODŻYWKI
Za każdym razem kiedy myję głowę OBOWIĄZKOWO (nie ma zmiłuj! ; )) kładę na włosy odżywkę. Nie zalecałabym trzymać jej dłużej niż nakazuje producent, ponieważ może powodować podrażenienie (odżywki zazwyczaj zawierają dużo SLSów, parabenów i sylikonów.
 To właśnie sprawia, że one tak "expresowo działają").

Odżywkę kupuję za każdym razem inną, i nie przykładam do niej tak dużej wagi jak do odżywki, bo uważam, że sama odżywka włosów nam nie zregeneruje.

Tutaj mam akurat taką:





SZAMPON
Tutaj nie zwracam większej uwagi przy jego wyborze. Sam szampon w niczym nam nie pomoże, może jedynie zaszkodzić, jeżeli sięgniemy nie po ten co trzeba.
Tutaj mam akurat taki z Oriflame z którego jestem dość zadowolona.





WITAMINA A+E


Nie jestem fanką jedwabii, dla mnie to nic innego jak kolejne sylikony,
których raczej wolę unikać,
dlatego kupiłam Serum z witaminami A+E
Nie uważam jej jako takiego niezbędnika, ale jest dość pomocna ; ).
Dobrze układa napuszone włosy i troche zabobiega wyglądaniu w wilgotnym powietrzu jak strach na wróble.

Oprócz takiej "zewnętrzej" formy, od czasu to czasu łykam taką w kapsułkach ; )
(która dodatkowo pomaga na skórę i paznokcie)




Przepraszam za dość niezorganizowany i chaotyczny wpis.
Jeżeli macie jakieś pytania lub propozycje piszcie w komentarzach.

Alex.

12/04/2011

Shopping ; )

@Alex

Dzisiaj byłam na małych zakupach.
Nie przedłużając... zaczynamy ; ))

SWETEREK



Sweterek w jelonki (79 zł) uwiódł mnie niesamowicie ;D. Krążyłam i krążyłam wokół niego, potem już go nie było, ale wyruszyłam dzisiaj do House'a i ku mojemu wielkiemu ździwieniu był! Natychmiast chwyciłam go w dłonie i poleciałam do kasy ; ))

Co prawda na mnie nie leży już tak wspaniale jak na tej modelce, no ale cóż... ; ))










* * *

Naszyjnik (przeceniony na 9.99 zł ; ))



* * *

KOLCZYKI (14.99 zł ; ))





* * *

And the last thing..

EYE - LINER (12 zł ;))






Thx 4 ur attention
xoxo
Alex

12/03/2011

Porównanie bronzerów: Avon vs. Oriflame

@Alex


Czas najwyższy na tematykę postu związaną z kosmetykami!
Zdecydowałam ten post poświęcić na porównanie bronzerów z firm Oriflame i Avon.
Używam ich do konturowania twarzy i lekkiego "przyciemnienia twarzy" (jestem bladziochem i czasem bez użycia bronzera wyglądam jak niedoszły trup ;D)
Mam nadzieję, że uda mi się to dość przejrzyście wytłumaczyć ; )


Na początek informacje czysto "techniczne" ; ))




Bronzer z Avon
Waga produktu: 22g
Wyprodukowany w Anglii

Bronzer Oriflame
Waga: 25 g
Wyprodukowany we Włoszech

Waga jak widać jest mocno porównywalna, zresztą ona nie jest zbytnio moim prioretytem przy wybieraniu kosmetyków ; )
Co do miejsca produkcji, nie zwracam na to uwagi, nie ma to dla mnie najmniejszego znaczenia.




OPAKOWANIE

Tutaj ZDECYDOWANIE wygrywa Oriflame.
Obydwa bronzery są jak można się domyślić z plastikowych opakowań.
Oriflame jest zamykany "na klips" (nie wiem jak fachowo to ując, poprostu przyciskamy i się zamyka hehe :D) Posiada również lusterko (z którego swoją drogą i tak nigdy nie korzystam ;))

Avon jest zakręcany jak słoiczek, często miałam problem żeby go "równo" zakręcić, co było momentami dość frustrujące. Dodatkowym minusem jest fakt, że po kilku upadkach (ah, ta nierozważność :P) cieńkie plastikowe opakowanie uległo lekkiemu uszczerbku "na zdrowiu" ;D.


"KONSYSTENCJA"



Zarówno O jak i A są w postaci kulek brązujących.
Jak już na pewno zauważyliście bronzeru z A zostało mi bardzo mało.
Nie jest to jednak spowodowane brakiem wydajności, a wielkością kulek.
Mogłyby być dużo większe. Bardzo często zdarzało mi się, że "wbijały" się w pędzel, a potem przez moją uwagę gdzieś wypadały. Gdyby nie to, to pewnie posiadałabym zasoby tego bronzera w 90% ;))
Plusem natomiast jest to, że nawet po kilku upadkach kuleczki pozostały niewzruszone, żadna się nie skruszyła ; ))

O. jest w postaci większych kulek, co jest zdecydowanie plusem.  Fajne jest również to, że efekt możemy stopniować, w zależności od rezultatu jaki chcemu uzyskać - poprzez odjęcie kilku kulek z danego koloru.



KOLOR & EFEKT

Jeżeli miałabym się kierować kolorem chętnie sięgałabym po bronzer z Avon'u. W porówaniu do O jest bardziej "brązowy". Z Oriflame trzeba uważać, czasem łatwo o pomarańczowy efekt (osobiście nie przepadam za "plackami" na twarzy).
Obydwa posiadają w swoich zasobach złote "refleksy" (mam na myśli pigmenty, a raczej pigmenciki ; )) 
jednak na skórze nie są one widoczne, nawet pod ostrym sztucznym czy słonecznym oświetleniu.

To co bardziej podoba mi się w Avonie to to, że jednak trzeba się nim "namachać" żeby zrobić jakiś widoczny efekt. Więc, na pewno polecam go początkującym dziewczynom, gdyż siłą rzeczy trudniej nim popełnić jakieś błędy.
Co się tyczy Oriflame - raz przejadę pędzlem po twarzy i zazwyczaj doznam dośc mocnego efektu. Później  trzeba go jednak dokładnie rozetrzeć dużym pędzlem. (za pierwszym razem się przeraziłam jak go nałożyłam na twarz gąbeczką)



Kolejna rzecz to.. CENA
Cen nie jestem w 100% pewna, ale tak podpowiada mi moja podświadomość :P
Avon - 50 zł
Oriflame - 79 zł

Avon jest sporo tańszy ; ))
Obydwa bronzery do najniższej półki cenowej nie należą. Nie mam zbytnio do czego porównywać, nie kupowałam tańszych, więc ciężko mi jest powiedzieć czy są warte swojej ceny, czy tańsze odpowiedniki nie są lepsze.


* * *

A, zapomniałam wspomnieć, że do obydwu bronzerów dołączona jest gąbeczka.
W A. przypuszczam, że została ona dołączona celowa w celu zwiększenia objętości opakowania a zmniejszenia wagi produktu (zajmuje one ponad połowę opakowania i jest dość "toporna" - nie ma mowy, żeby tym konturować twarz, zapomnijcie o tym :D).
Obydwie gąbeczki dają za intensywny efekt i placki na twarzy. Większośc osób, tak jak i ja używa do ich aplikacji pędzla.





To by było na tyle.
Mam nadzieję, że porównałam wszystko co dało się porównać (chociaż mam przeczucie, że o czymś zapomniałam :D) i wyczerpałam temat. Jeśli jednak nie, to piszcie w komentarzach, jeśli macie jakieś pytania ; )).



Dziękuję za poświęcony czas,
Alex.

11/30/2011

Outfit of the day ; )

@Alex


Podczas, gdy moja blogowa partnerka milczy, mi w głowie aż huczy od pomysłów. Chciałabym tyle zrealizować, tyle rzeczy opisać, że... wooow ; ).

Dzisiaj outfit (cóż za "oryginalny" pomysł, nieprawdaż? : D)

Wybaczcie mi, że zdjęcia są robione w lustrze, ale niestety nie miałam fotografa. Również usiłowałam pstryknąc fotki z pomocą samowyzwalacza, ale jakoś dzisiaj nie był on moim dobrym kompanem ; ))


By the way...
Ostatnio bardzo ochoczo sięgam po pastelowe kolory, żywe barwy zaczynają mnie "męczyć".
Mam wrażenie że mój styl stał się troche doroślejszy ostatnimi czasy. Oczywiście nadal w mojej szafie znajdziecie T-shirty od których możnaby było dostać oczopląsu, ale wolę nosić już bardziej stonowane rzeczy.

PS - wiem, figury Top Model to ja nie posiadam :D.
Mimo wszystko mam nadzieję, że Wam się spodoba ; ).




Spódniczka - Angels
Pasek - New Yorker

Bluzka - House
(Wybaczcie że pognieciona ;D)


Kozaki - CCC



Kwiatek (broszka i spinka w jednym) - House



Kolczyki zostały zakupione przeze mnie na jednym z
wakacyjnych nadmorskich stoisków po kila złotych ; ))



Zegarek - EX EXtreme ; )






Dziękuję za uwagę ; )



xoxo
Alex.

11/28/2011

Winter Accessories

@Alex


Swój pierwszy post (po długich wewnętrznych naradach ; )) przeznaczyłam na omówienie zimowych akcesoriów. Kalendarzowa zima jeszcze do nas nie zawitała, ale z dnia na dzień robi się coraz chłodniej. Zapewne wiele z Was już zaopatrzyło się w czapki, szaliki i rękawiczki. Ja na ten rok już skompletowałam swój zimowy niezbędnik. Postanowiłam go Wam pokazać ;))


Na pierwszy ogień idą czapki. To chyba ten najpotrzebniejszy "gadżet" ze wszystkich akcesoriów, bynajmniej dla mnie. Zawsze broniłam się (jak diabeł święconej wody), unikałam noszenia czapek. Zdarzało mi się (nie powiem że raz :D) chowanie czapki do plecaka po wyjściu z klatki, kiedy nie czułam już na sobie spojrzenia mojej rodzicielki...
Nie wiem czy wiecie, ale jednak nienoszenie czapki nie sprzyja naszym włosom. A jeśli chcemy mieć piękną grzywę, to nie męczmy ją różnicą temperatur, inaczej szybko staną się sianowate, matowe i łamliwe (a tego byśmy nie chciały ; )). Po za tym, czapki już nie tylko mają za zadanie chronić naszą potylicę i uszy, mogą być także supermodnym dodatkiem!

Wracając do tematu, od którego odeszłam szerokim łukiem Oto "kolekcja" moich czapek. Nie jest ona szczególnie wielka, zawiera jedynie 3 czapeczki, ale zawsze cooś ; ))



Ta została zakupiona w Hous'ie jakieś pół miesiąca temu (kosztowała bodajże 45 zł)
Jeśli komuś się spodobała to może jeszcze ją dostanie w sklepie ;))


* * *


Ta została zakupiona w zeszłym roku w C&A (chyba po 80 zł ; ))

                                                                                * * *








* * *


Kolejnym elementem w mojej zimowej garderobie są.. szaliki! ; ).









W tym roku bezkonkurencyjnie królują kominy (czyli szaliki bez początku ani końca : D)
Usiłowałam znaleźć jakiś fajny model ale niestety.. albo szaliki były za grube, albo niedopasowane do ilości obkręcania wokół szyi (albo były za luźne, albo "dusiły"). W akcie desperacji sięgnęłam po igłę i nitki i sama zrobiłam sobie komin (poprzez zszycie końców szalika ; )).


                                                                           * * *
Kiedy mróz nie szczypie policzków za oknem rezygnuję z szalików i ubieram chusty ; )


 * * *
W tym sezonie jesień/zima moim ulubieńcem jest bezsprzecznie ten szalik. Ma on kilkuletni staż leżenia w szafie :P. Zakupiła go moja mam, ale wcale go nie nosiła. Jeszcze za czasów podstawówki bardzo go lubiłam, jednak go nie zakładałam
(byłam niska, drobna a w takim potężnym szaliku wyglądałam poprostu śmiesznie ;D)
Jest on bardzo ciepły i miły w dotyku. Aż osłabia trochę moją niechęć wyjścia na mróz w ciemne poranki ; ).

* * *


Kolejną i ostatnią rzeczą, a właściwie rzeczami są.. rękawiczki! ; )

Nie wiem czemu, ale nigdy nie jestem w stanie zapamiętać, żeby je ze sobą nosić.
Dlatego, mimo posiadania rękawiczek moje dłonie często przechodzą mroźne tortury.



 
To już koniec moich wywodów.
Mam nadzieję, że wytrwaliście ;D.

xoxo
Alex.